Kawałek historii rocka progresywnego w Twojej kolekcji
Pamiętasz ten dreszcz emocji, gdy po raz pierwszy usłyszałeś skomplikowane rytmy 'Pull Me Under’? Wyobraź sobie, że trzymasz w dłoniach fizyczny fragment muzycznej legendy – winylową kronikę zespołu tuż przed przełomowym albumem 'Falling Into Infinity’.
Ten konkretny koncert z 1996 roku to jak kapsuła czasu. John Petrucci i Mike Portnoy prowadzą zespół przez energetyczne wykonania utworów, które później na zawsze zmieniły oblicze progresywnego metalu. Słuchając trzasków charakterystycznych dla winyli, niemal czujesz zapach dymu maszynowego z hali koncertowej!
Dlaczego akurat to wydanie zasługuje na uwagę?
W odróżnieniu od współczesnych remasterów, ta płyta oddaje autentyczny brzmieniowy klimat lat 90. James LaBrie śpiewa z młodzieńczą werwą, a solówki keyboardowe Dereka Sherinana brzmią jak żywcem wyjęte z epoki analogowych syntezatorów.
Dla kogo jest ten winyl?
- Dla wielbicieli 'pierwszej ery’ Dream Theater
- Kolekcjonerów rzadkich nagrań koncertowych
- Miłośników niszowych wydań limitowanych
- Audiofilów ceniących analogowe brzmienie
Pamiętasz może, jak trudno było zdobyć bootlegi z tamtego okresu? Kliknij tutaj, by zobaczyć, jak teraz w kilka sekund możesz mieć legalną, perfekcyjnie zmasterowaną wersję tamtych nagrań!
Co znajdziesz w środku?
Parametr | Wartość |
---|---|
Format | Podwójny winyl 180g |
Czas nagrania | Pełny koncert (~120 minut) |
Mastering | Analogowy remaster z taśm źródłowych |
Dodatki | Booklet z niepublikowanymi zdjęciami |
Historia jednego egzemplarza
Pewien kolekcjoner z Poznania opowiadał mi ostatnio, jak jego żona specjalnie przearanżowała salon, by mógł słuchać tego wydania na swoim vintage’owym gramofonie. 'To nie jest zwykła płyta – to pomnik pewnego okresu w muzyce’ – powtarza z błyskiem w oku.
Często zadawane pytania
Czy to wydanie różni się od wersji CD?
Tak – zawiera dodatkowe utwory oraz inną ścieżkę masteringową dostosowaną do specyfiki winylu.
Czy okładka jest wierną repliką oryginału?
Tak, zachowano nawet charakterystyczne 'zgrzytnięcie’ w projekcie graficznym typowe dla tamtej epoki.
Gdy ostatnio rozmawiałem z jednym z techników pracujących przy tym wydaniu, powiedział coś, co idealnie podsumowuje cały projekt: 'To nie jest kolejna reedycja – to list miłosny do prawdziwych fanów’. I właśnie to czuć w każdym milisekundzie tego nagrania.